Sikorski gra ostro
Lowy - 01-21-2008 15:36
Zmiana sposobu negocjacji z Amerykanami w sprawie tarczy może być dobrym krokiem. O ile celem rządu Tuska jest porozumienie z USA, a nie zapewnienie sobie sympatii w kraju i w Europie
Amerykanie z dużym zdziwieniem zareagowali na zmianę polskiego stanowiska w sprawie tarczy antyrakietowej. Najwyraźniej wcześniejszych zapowiedzi polityków Platformy Obywatelskiej nie traktowali zbyt poważnie. Liczyli na to, że bezwarunkowa niemal miłość Warszawy do Waszyngtonu jest wieczna.
O tym zaskoczeniu świadczą wypowiedzi przedstawicieli amerykańskiej administracji, a także błyskawiczna wizyta w Warszawie podsekretarza stanu USA Daniela Frieda, który odwiedził nasze MSZ i prezydenta Kaczyńskiego chwilę po tym, jak Bogdan Klich przedstawił w Waszyngtonie polskie warunki. Tak szybka wizyta nie jest normalną praktyką.Proste zestawienie naszych doświadczeń historycznych z potęgą militarną Stanów Zjednoczonych podpowiada, że amerykańska infrastruktura militarna w naszym kraju może być czynnikiem zabezpieczającym nas.
Z tym przekonaniem ekipa PiS, kiedy doszła do władzy, bardzo ochoczo przystąpiła do rozmów z Waszyngtonem. Rząd PiS stawiał z jednej strony liczne warunki, ale z drugiej premier Jarosław Kaczyński, praktycznie zanim jeszcze rozpoczęły się negocjacje, zadeklarował, że Polska jest zainteresowana przystąpieniem do tego projektu. Amerykańska administracja wiedziała więc, że nie natrafi na specjalny opór w Warszawie, a polski rząd nie będzie upierał się przy wygórowanych warunkach.Choć według rozmaitych pogłosek właśnie sposób prowadzenia rozmów z Amerykanami poróżnił braci Kaczyńskich z ówczesnym szefem MON Radosławem Sikorskim.
Pierwszym zaskoczeniem dla Amerykanów było podjęcie decyzji w sprawie zakończenia misji w Iraku. Próby wpłynięcia na zmianę stanowiska Warszawy nie odniosły skutku. Teraz wizyta ministra Bogdana Klicha w Ameryce była tego potwierdzeniem i – zdaje się – wywołała lekki szok w stolicy USA.Rząd Donalda Tuska liczy na to, że administracja republikanów chce przed zakończeniem swojej kadencji odnieść sukces i nie pozwoli sobie na to, by ten najpewniejszy koalicjant z Europy Środkowej nagle odstąpił od projektu. Poza tym będąc u kresu swoich rządów, może być im łatwiej pójść na ustępstwa, bo rachunki płacić będą następcy.
Dobrze, że domagamy się od Amerykanów wszelkich zabezpieczeń, militarnych i politycznych. Nie ma też niczego złego w tym, że polskie MSZ dopuszcza rozmowę na ten temat z Rosjanami. Nasze otwarcie na Moskwę Amerykanie zapewne przyjmują dobrze.
Jeśli cel uda się osiągnąć, Amerykanie pójdą na kompromis, będziemy mieć i tarczę, i nie będziemy musieli za nią płacić i dostaniemy rakiety oraz polityczne wsparcie w wybranych przez nas sprawach – to świetnie. To będzie duży sukces.
Ale jeżeli deklarowane przez naszą stronę podejście, także w nieoficjalnych rozmowach, że „my przecież nic nie musimy”, „możemy mieć tarczę, ale bez niej też przeżyjemy” nigdy się nie zmieni, to rzeczywiście projekt może upaść. Elastyczność potrzebna jest więc po obu stronach.
Pytanie, czy Donald Tusk okaże się wystarczająco wyczulony na te kwestie. Wiadomo wszak, że opinia publiczna w Polsce nie jest już tak przychylna projektowi tarczy. Twarda postawa wobec Amerykanów nabija więc dziś rządowi punkty w sondażach. Czy rządzący nie uznają, że dla zdobycia wysokiego poparcia w kraju oraz sympatii wśród europejskich elit nie warto sobie tego projektu odpuścić? Czy problem wizerunku premiera i jego rządu nie okaże się ważniejszy od bezpieczeństwa państwa?
Info:PAP
Trzeba najpierw poczekać az w USA odbędą sie wybory ?
sowa - 01-21-2008 17:29
No nie. Amerykanie nie mogą oczekiwać, że pozwolimy im wybudować u nas części ich systemu za darmo.
Tu zgadzam się z polityką rządu. Ale nie można żądać za wiele.
Rakiety za możliwość wybudowania u nas tarczy, to mim zdaniem dobry interes zarówno dla nas jak i dla Stanów.
Dziwię się rekcji USA na zmianę stanowiska Polski. Po wynikach wyborów powinni się z taką możliwością liczyć.
Poza tym Polska nie wycofuje sie z umowy tylko próbuje wynegocjować najlepsze dla siebie warunki.
To chyba normalne
Lowy - 01-24-2008 12:01
Tarcza nie wystarczy
Nie może być tak, że cała korzyść przypada Ameryce, a duże ryzyko Polsce.
Rząd Polski ma podjąć najpoważniejszą decyzję od czasu przyjęcia nas do NATO: brać amerykańską tarczę antyrakietową czy przeczekać kadencję Busha? Dziś już widać różnicę strategii. Poprzedni rząd był gotów tarczę brać, mniej się targując o warunki, gdyż uważał, że wzmocni to sojusz z Ameryką, dla Polski bezcenny, i pozycję Polski w ogóle. Nowy rząd stawia sprawę inaczej: tarcza nas nie zasłania, bo służy bezpieczeństwu Ameryki, a Polskę bardziej naraża, a ponadto utrudnia stosunki z ważnym sąsiadem – Rosją, i przy tym nie budzi najmniejszego entuzjazmu naszych zachodnioeuropejskich sojuszników. Nie może być więc tak, że cała korzyść przypada Ameryce, a duże ryzyko Polsce. Polska oczywiście może to ryzyko podjąć, ale musi dostać za nie rekompensatę, właśnie jako sojusznik, który ma swoje własne interesy bezpieczeństwa przez tarczę niechronione, słowem musi też widzieć wymierne korzyści dla siebie.
Amerykanie wydają się zdumieni takim postawieniem sprawy przez sojusznika, którego mieli za całkowicie pozyskanego bez specjalnych starań ze swej strony. Po wizycie naszego ministra obrony Bogdana Klicha w Waszyngtonie USA wyraziły gotowość do rozmowy o zwiększeniu polskiego potencjału obronnego w przypadku zainstalowania tarczy. Ale gotowość do rozmowy to bardzo mało. Nawet rakiety Patriot i THAAD to też niewiele, ostatecznie można je kupić i bez instalowania tarczy w Polsce. Polska potrzebuje nie tylko wsparcia logistycznego, ale umowy międzyrządowej z Ameryką. Nie w sprawie elementu tarczy, lecz w kwestii warunków obrony w ogóle, żeby nie było tak, iż odchodzący prezydent Bush coś nam obiecał, a teraz to niewiele znaczy, bo niedługo zostanie osobą prywatną. Taka umowa nie osłabia Sojuszu Atlantyckiego, gdyż osobne umowy o współpracy obronnej z USA mają i Niemcy, i Włochy, i Wielka Brytania – i nikt się temu nie dziwi.
Info:PAP
W dzisiejszym świecie żadne środki tecniczno-militarne nie zapewnią bezpieczeństwa naszego kraju. Szkoda na to pieniędzy. Bezpieczeństwo mogą zapewnić tylko właściwe sojusze.To wcale nie żart ale najlepiej i najbezpieczniej żyłoby się nam gdybyśmy wynegocjowali z USA że stajemy się 51-szym Stanem.Robilibyśmy wtedy to co nam się podoba gwizdalibyśmy na wszystkich,bo to z daleka od Szefa. Żeby tyko tamci się zgodzili....
zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plmarucha.opx.pl